Nasza Mama Stanisława, a w gronie rodzinnym i wśród znajomych – Jola, urodziła się w 1933 r. w Hucie Stepańskiej na Wołyniu. Tam, wraz ze starszym bratem Janem, spędziła dzieciństwo. W kwietniu 1940 r. cała rodzina została wywieziona przez sowietów do Kazachstanu.
Tam zmarła na tyfus matka Anastazja, a ojciec Władysław został wywieziony na Sybir. Mamę i jej brata wychowywała stryjenka. Mama, będąc jeszcze dzieckiem, pracowała w polu, głównie przy uprawie bawełny. Życie w Kazachstanie było pełne niedostatków. Mama wspominała, że oprócz rodziców, najbardziej brakowało jej mleka. To doświadczenie sprawiło, że piła je, aż do ostatnich swoich dni.
Po zakończeniu II wojny światowej Mama wraz z częścią rodziny została przetransportowana z Kazachstanu na nowe ziemie zachodnie Polski, do Świdwina. Tam, poprzez PCK, odnalazł ich ojciec Władysław. Ostatecznie rodzina zamieszkała w Sycowie. Tam ojciec ożenił się po raz drugi i Mama zyskała drugą mamę, Stefanię. W Sycowie skończyła liceum. W czasach szkolnych, z sukcesami, brała udział w zawodach strzeleckich. Studiowała na wydziale lekarskim Akademii Medycznej we Wrocławiu. Jako młody lekarz rozpoczęła pracę w szpitalu w Kłodzku, gdzie wraz z dr. Szulcem współtworzyła oddział laryngologiczny. Po latach uzyskała specjalizację z laryngologii. Mama pracowała w Szpitalu Miejskim oraz Przychodni Rejonowej w Kłodzku, a na koniec kariery zawodowej w Spółdzielni Lekarskiej „Vita”. Przez pewien czas prowadziła też prywatną praktykę lekarską.
Przyszłego męża, Kazimierza Berkowskiego, poznała na początku pracy w Kłodzku. Pobrali się w 1959 r. Rok później urodził się syn Jacek, a po kolejnych trzech – Piotr. Po latach mieszkania w Kłodzku, w 1979 r. małżonkowie przeprowadzili się do Polanicy-Zdroju, gdzie wybudowali dom. Tam mieszkając, ożenili się synowie – Jacek w 1984 r. z Małgorzatą, a Piotr z Jolantą w roku 1990. W 1992 r., w wieku 60. lat, zmarł po ciężkiej chorobie mąż Kazimierz. Było to wielkim wstrząsem dla Mamy i całej rodziny. Po upływie kilku lat synowie, wraz ze swoimi rodzinami, udali się „na swoje”, a Mama dzielnie zajmowała się domem i ogrodem.
Ogród, pełen różnych kwiatów i krzewów, był Mamy wielką pasją. Była bardzo dumna, kiedy pracownik ochrony środowiska, podczas kontroli ścinania drzew, docenił piękno jej ogrodu. W domu zawsze towarzyszyły nam a to psy, a to koty.
Mama zawsze troszczyła się o to, aby cała rodzina spotykała się razem, szczególnie podczas świąt, imienin i innych uroczystości. Przygotowywała smaczne pieczenie z kluskami śląskimi. Kiedy się do niej przyjeżdżało, zawsze można było liczyć na pyszny sernik lub biszkopt z sezonowymi owocami. Mama żywo interesowała się swoimi trzema wnuczkami: Klaudią, Patrycją i Kingą, troszczyła się o nie i wspierała je. Cieszyła się prawnuczętami: Franciszkiem i Liwią
Nasza Mama była dla nas przykładem jak w życiu postępować, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Z pewnością wynikało to z jej niełatwej drogi życiowej. Była wspaniałym lekarzem i pomogła wielu pacjentom, którzy do dzisiaj wspominają z wdzięcznością naszą Mamę.
Nasza Mama była człowiekiem niezwykłym, otwartym, towarzyskim, lubiącym ludzi. Poczucie humoru i optymizm towarzyszyły jej do końca. Swoim pozytywnym usposobieniem dodawała otuchy bliskim, a po śmierci swojego męża, a naszego Taty, stała się dla nas fundamentem spajającym naszą rodzinę.
Wisława Szymborska napisała, że „Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci”. Zachowamy naszą Mamę w wiecznej pamięci.
Piotr Berkowski – syn